wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 3

- Dlaczego mi to robicie? - Spytałam. Byłam zalana łzami, a plecy piekły mnie tak strasznie. Czułam na sobie bicz który co parę sekund znajdował się na moich gołych plecach. Bałam się ich. Myślałam, że jestem twarda, ale tak nie było. Patrzeli na mnie jak na jakąś gwiazdę.
- Przestaniemy jeśli nam pomożesz. - Powiedział po chwili Tyler. Spojrzałam się na niego.
- W czym? -Spytałam. Moje ciało było przywiązane do krzesła i za cholerę nie mogłam się ruszyć. Podszedł do mnie ten cały szef i pogłaskał mnie po poliku.
- Jesteś mądra domyślisz się. Jesteś bardzo odważna skoro wyszłaś w nocy do parku. Nie bałaś się nas więc ten ból który sprawia Ci teraz mój pomocnik nie powinien ci przeszkadzać. Prawda?
- Idź do diabła! - Rzuciłam przez zaciśnięte zęby. Podniosłam się razem z krzesłem i wyrwałam nogę i uderzyłam go najmocniej jak mogłam. Nie wiem skąd wzięła mi się ta ogromna siła z koro przed chwilą czułam ból i miałam chęć umrzeć. Każdy z pomocników rzucił się na mnie, a ja jednym ruchem uderzyłam jednego, a kiedy jeden chciał uderzyć mnie w twarz i drugi skuliłam się i po ciosie który sobie zadali opadli na podłogę. Ubrałam szybko koszulkę i zaczęłam biec. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Opadałam co kawałek na ścianę, aby sobie na moment odpocząć. Spojrzałam się za siebie i ujrzałam Dylana. Szedł za mną patrzał się na mnie jak na ofiarę. Światła w korytarzu zaczęły mrugać. Szedł i patrzał się na mnie, a ja na niego wciąż uciekając.
- Nie uciekniesz mi. - Syknął przez zaciśnięte zęby.
- Zostaw mnie w spokoju! - Krzyknęłam z całej siły. Znowu rzucił mi to straszne spojrzenie i zaśmiał się jak psychol. Stanęłam jak wryta, a on był już koło mnie. Przydusił mnie do ściany, złapał za kosmyk moich włosów i przysunął się tak, aby mógł mi szepnąć do ucha.
- Będziesz moja. - Moje ciało zastygło, pojawiła się tylko gęsia skórka i mój oddech przyśpieszył. Spojrzałam się w jego oczy i zobaczyłam, że on nie jest tym kim był na początku. Kiedy przybliżył swoje usta do moich i jego ręce znajdowały się na mojej tali odepchnęłam go z całej siły i podniosłam z podłogi mały drewniany kij i uderzyłam go z całej siły.
- Co do cholery! - Krzyknął jakby oprzytomniał. Patrzał się na mnie jakby nie wiedział co działo się przed chwilą.
- Nie byłeś sobą! - Leżał na podłodze i jego brązowe oczy patrzały się na mnie. Teraz z chęcią rzuciłabym się na niego, ale nie mogłam po prostu coś mnie zatrzymywało.
- Skąd... - Wydusił i zamilkł. Wstał złapał mnie za ramię i pobiegliśmy w stronę wyjścia. No tak dopiero teraz zrozumiałam, że nie jestem u siebie, a w jakiejś fabryce. Kiedy byliśmy na zewnątrz zobaczyłam stojącego Jeepa. - Wchodź! - Rzucił, a ja zrobiłam to o co mnie poprosił.
Po chwili byliśmy w jakimś domu. Był zwyczajnym domem na pewno należał do niego, ale był strasznie zaniedbany. Na komodzie leżała odznaka co wskazywało na to, że jego ojciec jest policjantem. No tak dlatego on też chciał nim zostać, ale po co mu pakowanie się w jakieś chore gówno! Zaprowadził mnie do pokoju. Usiadł na łóżko, a ja stałam oparta o drzwi.
- Przepraszam. - Powiedział to tak cicho, ale i tak usłyszałam. Przed chwilą chcieli mnie zabić, a teraz mnie przeprasza. Co z nim do cholery! - Pomogłaś mi się od niego uwolnić choć na chwile. - Spojrzał na mnie.
- ''Od niego'' - Zacytowałam, a on przytaknął. Jednak miałam racje.
-Kiedy przychodzi noc, a ja zasypiam on chce wtargnąć do mojego umysłu. Z czasem udaje mu się coraz bardziej. Boje się, że nie będę już sobą. Po prostu chciałem przeprosić i podziękować, a teraz możesz wyjść.
- Nie wyjdę! Pomogę Ci! Zdziwiło mnie, że najpierw na mnie naskakujesz grozisz mi i nie wiadomo co, a teraz jesteś.... - Nie zdążyłam dokończyć, bo wpił mi się w usta. Przywarł mnie do drzwi i zaczął namiętnie całować.
- Nie wiem co jest w tobie takiego, że przyciągasz mnie do siebie. - Powiedział między pocałunkami, a ja odepchnęłam go i spojrzałam w jego oczy.
- Nie wiem co jest z tobą, ale podobasz mi się taki. - Patrzał się na mnie jakoś tajemniczo. Nie wiem czy go uraziłam czy co.
- Co się stało z twoimi oczami? Są innego kolor niż były przed chwilą? - Spojrzeliśmy się na siebie, a ja szybko zamknęłam oczy. To nie mogła być prawda. Po prostu nie!

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 2

Nakładałam na swoje stopy buty. Miałam właśnie wychodzić do szkoły. Chodziłam do Liceum. Nie byłam jakoś uzdolniona i nie wszystko łatwo mi przychodziło do głowy, ale chciałam tam uczęszczać. Chociaż rok w tym pięknym Liceum. Chciałam zdać maturę i być w przyszłości Policjantką. Jakoś nie wyobrażam sobie siebie biegającą z pistoletem w ręku. Wyglądało na pewno to dość komicznie. Po kilku minutach byłam w szkole. Na korytarzu zawsze stały szkolne gwiazdy i czekały na nowe przekąski. Dziś był drugi dzień szkoły, a pierwszaków chodziło tutaj dość dużo. Kiedy włożyłam moją torbę do szafki prawie dostałam z swoich drzwiczek. Ktoś mi je zamknął. Spojrzałam się na chłopaka z wciekła miną. Miałam ochotę mu przyłożyć. Byłam do tego zdolna tylko nie chciałam robić sobie problemów. Na szczęście od razu podbiegła do mnie Lydia. Była moją najlepszą przyjaciółką. Wiedziała kiedy coś chcę zrobić.
- Uważaj grubasie! - Czułam się jakbym miała eksplodować. Może jego buźka była idealna. Był przystojny nie powiem, ale cholera już mnie wkurzył. Uśmiechnął się do mnie i przegryzł wargę.
- Przepraszam, że prawie zgniotłem ci tą piękną twarzyczkę. Może te pryszcze ci zniknął z tej twarzy. - Co za dupek? Jakie pryszcze? Zabije gnoja. Dajcie mi coś ciężkiego i twardego. Normalnie wybuchnę!
- Pryszcze to może masz na swoim paznokciu między nogami. - Kiedy chciałam coś jeszcze powiedzieć Lydia złapała mnie za rękę.
- Nat. On nie jest tego wart. - Moja przyjaciółka zawsze zdrabniała mi imię. Kopnęłam w dolną szafkę z całej siły aż było widać wgniecenie i ruszyłam w stronę klasy. W ręku trzymałam książki i zeszyt od Biologii. Moja przyjaciółka miała teraz Matematykę, więc musiałam poradzić sobie sama. Weszłam do klasy, a w niej już od pięciu minut trwała lekcja. Świetnie! Będę na przyszłość wiedzieć, że nauczyciel nie wie co to dzwonek.
- Witaj Natalio. Dzisiaj ci odpuszczę, ale następnym razem polecisz do dyrektora i do kozy. - Spojrzał się na mnie i rzucił kredą o biurko. Jeszcze on niech mi tutaj rozkazuje.
- Niech najpierw pan się dowie co to są dzwonki na lekcje. - Spojrzałam się po klasie, a każdy wybuchł śmiechem. Widziałam tylko jedno miejsce. Cholera! To ten chłopak. Co on tutaj robi? Ten którego spotkałam wczoraj w parku. Jest w jakimś cholernym gangu i na luzie chodzi sobie po szkolę. Nie wierzę! Usiadłam koło niego, a chłopak zilustrował mnie dokładnie. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
- hej. - Spojrzałam się na niego w tym czasie oblizał wargi. Miałam ochotę się w nie wtopić, ale przecież on może w każdej chwili mnie zabić.
- Przecież ty...
- Cii... - Syknął. - W szkole jestem zwykłym uczniem. - Puścił mi oczko, a chłopak przed nim się obrócił w nasza stronę. No tak to był Tyler.
- Masz zamiar do nas dołączyć? - Spytał. - Ile chcesz za jedną noc.? - Powiedział to tak głośno, że każdy się na mnie spojrzał. Boże jak to wyglądało. On chyba nie myśli co mówi.Teraz uznają mnie  za dziwkę, a przecież taką nie jestem. Halo! jestem zwykłą dziewczyną z problemami. - No zatkało cie?
- Skończcie gadać! Cała wasza trójka do dyrektora! Tyler, Dylan i Natalia. Teraz! - Rzucił oburzony, aż jego twarz była cała czerwona.
- Niech pan się tak nie denerwuje. Wyszły aż panu zmarszczki. - Syknęłam i wybiegłam z klasy. Wiem zachowuje się jak typowa gimbuska, ale lubię to. Sprawia mi to radość. Kiedy chciałam iść już do dyrektora chłopacy złapali mnie za rękę, a Dylan przygwoździł do ściany.
- Myślałaś, że my tylko gadu gadu? Nie ma tak łatwo mała. Dzisiaj o 20. Przy fabryce. - Syknął przez zaciśnięte zęby i uderzył ręką w ścianę. - Nie wymigasz się inaczej zabijemy twoją najbliższą rodzinę zaczynając od małej Nikoli? Tak dobrze powiedziałem prawda? - Spytał, a ja zachrypniętym głosem odpowiedziałam ''Tak'' Chłopacy zostawili mnie i wyszli na zewnątrz. Po moich polikach spłynęły łzy i wybiegłam na zewnątrz. Biegłam do mojego domu. Otworzyłam drzwi i wylądowałam na łóżku. Przytuliłam się do mojego misia i myślałam nad tym wszystkim. Oni tylko w szkole byli tacy mili, a co do czego przychodziło zaczęli wszystkich straszyć. Nie chcę się z nimi zadawać, ale zabiją mi najbliższych. Kiedy tylko o tym pomyślałam po moich polikach spływały gęste łzy. Nie chcę, ale muszę to zrobić. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam tam ich. Gang. Skąd oni wiedzieli gdzie mieszkam. Zobaczyłam, że klamka opada, a w tym czasie przypomniałam sobie, że zostawiłam drzwi otwarte. Już po mnie! Wiedziałam, że ich nie zamknę, więc pobiegłam do salonu. Usłyszałam huk. Wyważyli mi drzwi. Świetnie. Stałam przerażona. W końcu się czegoś bałam. Zacisnęłam dłonie i stałam wpatrzona w drzwi. W końcu się otworzyły, a chłopak podszedł do mnie i uderzył mnie mocno, że upadłam na łózko. Dostałam prosto w twarz.
- No wstawaj! - Złapał mnie mocno za ramię i przystawił nóż do gardła.
- Warto było z nami zaczynać? - Spytał szef całego gangu stojący na przeciwko mnie. Teraz zaczęłam się zastanawiać co ja takiego im zrobiłam?!

czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 1

Wiał silny wiatr i do tego padał deszcz. Jak na wiosnę niezbyt fajna była ta pogoda, ale lubiłam ją. Była odzwierciedleniem mojego dawnego życia. Byłam ubrana w spodenki, bluzkę i bluzę. Moje włosy wyglądały pewnie tragicznie, ale nie przeszkadzało mi to. Wiadomo mogłam ubrać kaptur, ale lubiłam deszcz, który padał na moje włosy. Kiedy szłam po chodniku kopałam jeden i ten sam kamyk. Jakby był moim życiem, które muszę popychać jakoś do przodu. Kiedy znalazł się poza chodnikiem spojrzałam się w prawo i w lewo żadnego człowieka. Nikogo. Jakby ludzie spali, albo nie istnieli. Czułam się jakbym była jedna na tej planecie. Po chwili usłyszałam kłócących się mężczyzn. Kiedy podeszłam bliżej ujrzałam czterech mężczyzn, którzy grozili i bili leżącego na ziemi chłopaka. Miał może 19 lat na pewno nie więcej. Nie miałam zamiaru ukrywać się, albo uciekać. Chciałam zobaczyć co się wydarzy. Po chwili jeden z nich wyciągnął broń, drugi podniósł go tak, że klęczał, a po chwili strzelił. Zamknełam oczy, a po chwili otworzyłam je. Chłopak leżał na chodniku cały we krwi. Na pewno już nie żył. Dziwne, że mężczyźni nawet mnie nie zauważyli. No tak za szybko się cieszyłam.
- Ej ona wszystko widziała! - powiedział mężczyzna który trzymał broń w ręku. Otworzyłam szeroko oczy. Wyciągnął w moją stronę broń. Koleiny z nich podchodził do mnie coraz bliżej. Nie uciekałam po prostu stałam. - Co jest? - Spytał. Na pewno zdziwił się, że nie uciekam. Pewnie pomyśleli, że jestem jakaś stuknięta.
Po chwili wiatr się uspokoił przestał targać moimi włosami, a deszcz przestał padać. Jakby byli za to odpowiedzialni. Teraz idealnie widziałam ich. Chłopak który podchodził do mnie miał może 20 lat. Miał brązowe piękne oczy i do tego pieprzyki na twarzy. Był cały blady. Wyglądał jakby co dopiero wstał z grobu. Nie wiem czemu, ale coś mnie w nim zainteresowało. Był niby groźny, ale cholera nie bałam się go. No właśnie czy ja się czegoś w ogóle bałam? Może w dawnym życiu.
- Hej. Dlaczego nie uciekasz. - Usłyszałam jego idealny głos. Stałam przez chwilę może przez ten strzał byłam jakaś nieprzytomna.
- Dlaczego miałabym uciekać? - Spytałam. Wszyscy prychnęli śmiechem.
- Nie znasz nas? Zabiliśmy faceta, a ty nie uciekasz tylko stoisz. Nie dzwonisz na policje i nie boisz się, że mój szef zaraz cie zastrzeli. Nawet się nie trzęsiesz tylko stoisz. - Powiedział, a ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. Przecież zaraz mogę umrzeć! Dlaczego dla mnie te słowa nie mają znaczenia?
- Może i was nie znam. Może jestem stuknięta. Zabiliście faceta i co z tego? Po co mam dzwonić na policję i tak wyjdziecie. Nie boje się śmierci, a gdybyście chcieli mnie zabić dawno byście to zrobili. - Powiedziałam wszystko na jednym tchu. Patrzeli na mnie jak na wariatkę, a brązowooki patrzał się na mnie jakoś inaczej. Jakbym mu się spodobała. Byłam taka inna. Rzeczywiście. Bo byłam inna niż kiedyś. Po prostu zmieniłam się.
- Niezła jest. Jestem Peter. To jest Ian, Dylan, Tyler. - Po co on w ogóle mi się przedstawia i tak zaraz zapomnę jak się nazywają. Zaraz mnie tu zostawią. Po cholerę ta szopka.
- Może ją przygarniemy? Hym? - Spytał Tyler. Stałam dalej w tym samym miejscu. Teraz dopiero do mnie doszło, że wpakowałam się  w niezłe gówno. Jak ja z tego wyjdę? Po chwili usłyszałam policje. Jechali tutaj. Mężczyźni zaczęli biec. Na pewno gdzieś w pobliżu mieli samochód. Usłyszałam tylko jak jeden z nich powiedział ''A co jak ona nas wyda?'' ''Zabijemy ją'' Świetnie teraz jeszcze będę musiała ich kryć. Nie, nie ma takiej opcji. Policja momentalnie stała koło mnie, a ja udawałam zdyszaną i przestraszoną.
- O-n   t-u-t-a-j   j-u-ż   b-y-ł. - Wydyszałam. Usłyszałam krótkie ''Zajmiemy się tym.'' Co to za policja która nie chce mnie przesłucha?. Nie pyta się o moje zdrowie. Przecież znalazłam faceta całego we krwi! No tak nigdy nie zrozumiem Polskiej Policji. Podniosłam ciężko swoje stopy i ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Na szczęście było nie daleko, ale co jeśli oni mnie znajdą?Ten cały gang i będę musiała pracować razem z nimi? Nie mam zamiaru zabijać ludzi i nie chcę do nich dołączyć. Chce żyć jakby to się nie wydarzyło!

środa, 6 stycznia 2016

Prolog

Każdego wieczoru wybierałam się na spacer. Lubiłam świeże powietrze i jasny księżyc, który oświetlał mi drogę. Kiedy wybiła północ na wielkim wieżowcu, wszystkie sklepy automatycznie były pozamykane. Ludzie siedzieli w domu nawet nie zerkali przez okno. Bali się własnego cienia. Słyszałam wiele plotek na temat seryjnych zabójców, a nawet gangu, który był w naszej miejscowości. Nie wiem dlaczego ludzie bali się tego. Śmierć kiedyś nadejdzie. Dlaczego mam się tego obawiać? Przestałam się martwić o to co stanie się za kilka minut. Jeżeli miałabym umrzeć to chce z pompom. Kilka miesięcy temu wyszłam z domu dziecka. Miałam wspaniały dom, ale rodzicom od dawna się nie układało do tego mój tata umarł, a nie chciałam nigdy w życiu trafić do mojej matki. Była dla mnie niczym. Nie chciałam już jej nigdy widzieć. Dlatego trafiłam do domu dziecka. Mój brat starał się o mnie, ale zrobiłam kilka wybryków, które nie były do mnie podobne, a jednak zrobiłam to. Dlatego musiałam tam zostać. Nie miałam żalu do mojego brata, ale w głębi serca chciałam kiedyś go spotkać i powiedzieć: ''Byłeś dla mnie ważny, ale kiedy trafiłam tutaj wszystko stało się inne.'' Świat zaczął się dla mnie od nowa. Teraz chciałam być niezależna.