- Przestaniemy jeśli nam pomożesz. - Powiedział po chwili Tyler. Spojrzałam się na niego.
- W czym? -Spytałam. Moje ciało było przywiązane do krzesła i za cholerę nie mogłam się ruszyć. Podszedł do mnie ten cały szef i pogłaskał mnie po poliku.
- Jesteś mądra domyślisz się. Jesteś bardzo odważna skoro wyszłaś w nocy do parku. Nie bałaś się nas więc ten ból który sprawia Ci teraz mój pomocnik nie powinien ci przeszkadzać. Prawda?
- Idź do diabła! - Rzuciłam przez zaciśnięte zęby. Podniosłam się razem z krzesłem i wyrwałam nogę i uderzyłam go najmocniej jak mogłam. Nie wiem skąd wzięła mi się ta ogromna siła z koro przed chwilą czułam ból i miałam chęć umrzeć. Każdy z pomocników rzucił się na mnie, a ja jednym ruchem uderzyłam jednego, a kiedy jeden chciał uderzyć mnie w twarz i drugi skuliłam się i po ciosie który sobie zadali opadli na podłogę. Ubrałam szybko koszulkę i zaczęłam biec. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Opadałam co kawałek na ścianę, aby sobie na moment odpocząć. Spojrzałam się za siebie i ujrzałam Dylana. Szedł za mną patrzał się na mnie jak na ofiarę. Światła w korytarzu zaczęły mrugać. Szedł i patrzał się na mnie, a ja na niego wciąż uciekając.
- Nie uciekniesz mi. - Syknął przez zaciśnięte zęby.
- Zostaw mnie w spokoju! - Krzyknęłam z całej siły. Znowu rzucił mi to straszne spojrzenie i zaśmiał się jak psychol. Stanęłam jak wryta, a on był już koło mnie. Przydusił mnie do ściany, złapał za kosmyk moich włosów i przysunął się tak, aby mógł mi szepnąć do ucha.
- Będziesz moja. - Moje ciało zastygło, pojawiła się tylko gęsia skórka i mój oddech przyśpieszył. Spojrzałam się w jego oczy i zobaczyłam, że on nie jest tym kim był na początku. Kiedy przybliżył swoje usta do moich i jego ręce znajdowały się na mojej tali odepchnęłam go z całej siły i podniosłam z podłogi mały drewniany kij i uderzyłam go z całej siły.
- Co do cholery! - Krzyknął jakby oprzytomniał. Patrzał się na mnie jakby nie wiedział co działo się przed chwilą.
- Nie byłeś sobą! - Leżał na podłodze i jego brązowe oczy patrzały się na mnie. Teraz z chęcią rzuciłabym się na niego, ale nie mogłam po prostu coś mnie zatrzymywało.
- Skąd... - Wydusił i zamilkł. Wstał złapał mnie za ramię i pobiegliśmy w stronę wyjścia. No tak dopiero teraz zrozumiałam, że nie jestem u siebie, a w jakiejś fabryce. Kiedy byliśmy na zewnątrz zobaczyłam stojącego Jeepa. - Wchodź! - Rzucił, a ja zrobiłam to o co mnie poprosił.
Po chwili byliśmy w jakimś domu. Był zwyczajnym domem na pewno należał do niego, ale był strasznie zaniedbany. Na komodzie leżała odznaka co wskazywało na to, że jego ojciec jest policjantem. No tak dlatego on też chciał nim zostać, ale po co mu pakowanie się w jakieś chore gówno! Zaprowadził mnie do pokoju. Usiadł na łóżko, a ja stałam oparta o drzwi.
- Przepraszam. - Powiedział to tak cicho, ale i tak usłyszałam. Przed chwilą chcieli mnie zabić, a teraz mnie przeprasza. Co z nim do cholery! - Pomogłaś mi się od niego uwolnić choć na chwile. - Spojrzał na mnie.
- ''Od niego'' - Zacytowałam, a on przytaknął. Jednak miałam racje.
-Kiedy przychodzi noc, a ja zasypiam on chce wtargnąć do mojego umysłu. Z czasem udaje mu się coraz bardziej. Boje się, że nie będę już sobą. Po prostu chciałem przeprosić i podziękować, a teraz możesz wyjść.
- Nie wyjdę! Pomogę Ci! Zdziwiło mnie, że najpierw na mnie naskakujesz grozisz mi i nie wiadomo co, a teraz jesteś.... - Nie zdążyłam dokończyć, bo wpił mi się w usta. Przywarł mnie do drzwi i zaczął namiętnie całować.
- Nie wiem co jest w tobie takiego, że przyciągasz mnie do siebie. - Powiedział między pocałunkami, a ja odepchnęłam go i spojrzałam w jego oczy.
- Nie wiem co jest z tobą, ale podobasz mi się taki. - Patrzał się na mnie jakoś tajemniczo. Nie wiem czy go uraziłam czy co.
- Co się stało z twoimi oczami? Są innego kolor niż były przed chwilą? - Spojrzeliśmy się na siebie, a ja szybko zamknęłam oczy. To nie mogła być prawda. Po prostu nie!
- Nie uciekniesz mi. - Syknął przez zaciśnięte zęby.
- Zostaw mnie w spokoju! - Krzyknęłam z całej siły. Znowu rzucił mi to straszne spojrzenie i zaśmiał się jak psychol. Stanęłam jak wryta, a on był już koło mnie. Przydusił mnie do ściany, złapał za kosmyk moich włosów i przysunął się tak, aby mógł mi szepnąć do ucha.
- Będziesz moja. - Moje ciało zastygło, pojawiła się tylko gęsia skórka i mój oddech przyśpieszył. Spojrzałam się w jego oczy i zobaczyłam, że on nie jest tym kim był na początku. Kiedy przybliżył swoje usta do moich i jego ręce znajdowały się na mojej tali odepchnęłam go z całej siły i podniosłam z podłogi mały drewniany kij i uderzyłam go z całej siły.
- Co do cholery! - Krzyknął jakby oprzytomniał. Patrzał się na mnie jakby nie wiedział co działo się przed chwilą.
- Nie byłeś sobą! - Leżał na podłodze i jego brązowe oczy patrzały się na mnie. Teraz z chęcią rzuciłabym się na niego, ale nie mogłam po prostu coś mnie zatrzymywało.
- Skąd... - Wydusił i zamilkł. Wstał złapał mnie za ramię i pobiegliśmy w stronę wyjścia. No tak dopiero teraz zrozumiałam, że nie jestem u siebie, a w jakiejś fabryce. Kiedy byliśmy na zewnątrz zobaczyłam stojącego Jeepa. - Wchodź! - Rzucił, a ja zrobiłam to o co mnie poprosił.
Po chwili byliśmy w jakimś domu. Był zwyczajnym domem na pewno należał do niego, ale był strasznie zaniedbany. Na komodzie leżała odznaka co wskazywało na to, że jego ojciec jest policjantem. No tak dlatego on też chciał nim zostać, ale po co mu pakowanie się w jakieś chore gówno! Zaprowadził mnie do pokoju. Usiadł na łóżko, a ja stałam oparta o drzwi.
- Przepraszam. - Powiedział to tak cicho, ale i tak usłyszałam. Przed chwilą chcieli mnie zabić, a teraz mnie przeprasza. Co z nim do cholery! - Pomogłaś mi się od niego uwolnić choć na chwile. - Spojrzał na mnie.
- ''Od niego'' - Zacytowałam, a on przytaknął. Jednak miałam racje.
-Kiedy przychodzi noc, a ja zasypiam on chce wtargnąć do mojego umysłu. Z czasem udaje mu się coraz bardziej. Boje się, że nie będę już sobą. Po prostu chciałem przeprosić i podziękować, a teraz możesz wyjść.
- Nie wyjdę! Pomogę Ci! Zdziwiło mnie, że najpierw na mnie naskakujesz grozisz mi i nie wiadomo co, a teraz jesteś.... - Nie zdążyłam dokończyć, bo wpił mi się w usta. Przywarł mnie do drzwi i zaczął namiętnie całować.
- Nie wiem co jest w tobie takiego, że przyciągasz mnie do siebie. - Powiedział między pocałunkami, a ja odepchnęłam go i spojrzałam w jego oczy.
- Nie wiem co jest z tobą, ale podobasz mi się taki. - Patrzał się na mnie jakoś tajemniczo. Nie wiem czy go uraziłam czy co.
- Co się stało z twoimi oczami? Są innego kolor niż były przed chwilą? - Spojrzeliśmy się na siebie, a ja szybko zamknęłam oczy. To nie mogła być prawda. Po prostu nie!